O prozie Nabokova można dużo i długo pisać. I oczywiście piszą o nim różne mądre osoby, mające w małym paluszku i historię literatury, i ogóle wiedzę, i giętki do tego język. To, co najbardziej lubię w powieściach Vladimira jest poniżej. Esencja. Panie i panowie!Zapraszam gorąco do stolika karcianego!
"...Tego ranka, jak było to uzgodnione, Dreyer złożył wizytę w sklepie i przedstawił Franza panu Piffke. Piffke był krzepkim, pełnym godności i doskonale ubranym mężczyzną. Miał jasne rzęsy, cerę w kolorze skóry dziecka, profil, który roztropnie zatrzymał się w połowie drogi między człowiekiem a imbrykiem, i brylant bynajmniej nie czystej wody na małym palcu. Wobec Franza, siostrzeńca szefa, czuł pewien respekt, a Franz z zazdrością i przerażeniem obserwował architektoniczną doskonałość kantów jego spodni i przejrzystą chusteczkę, wyzierającą z kieszonki na piersi..."
"...Postępując zgodnie z delikatnie formułowanymi sugestiami nieskazitelnego Piffke, Franz wdrożył się w sybaryckie zasady higieny osobistej. Mył teraz nogi przynajmniej dwa razy w tygodniu i zmieniał wykrochmalony kołnierzyk praktycznie codziennie. Co wieczór szczotkował garnitur i pastował buty. Używał najróżniejszego rodzaju płynów kosmetycznych, pachnących wiosennymi kwiatami i Piffkem. Niemal nigdy nie opuszczał sobotniej kąpieli. Wkładał czystą koszulę każdej środy i niedzieli. Dbał o to, żeby zmieniać ciepłe kalesony i podkoszulek przynajmniej raz na dziesięć dni. Jakże wstrząśnięta byłaby matka-pomyślał-gdyby zobaczyła jego rachunki z pralni!..."
Vladimir Nabokov, Król, dama, walet, Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA SA, 2004, s. 89, 92
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz