czwartek, 25 sierpnia 2011

Marek Krajewski, Widma w mieście Breslau



Tym razem zaczyna się od trupów tzw. czterech marynarzy...Opisując to, co mnie pociąga w przygodach Mocka (przypomnijmy: zbrodnia, dobre jedzenie, śledztwo, miejsce akcji, te kacowe opisy...), zapomniałam o kobietach: też są, i często przedstawiane jako te złe, upadłe, itp. Aaa i jeszcze dewiacje bywają - uprzedzam lojalnie :)




"...Doktor Lasarius skończył pobieżne oględziny. Zdjął cylinder, wytarł czoło palcami, którymi wcześniej dotykał trupów, sięgnął po kitel i po dłuższej chwili wydobył stamtąd niedopałek cygara. Przyjął ogień od jednego z noszowych i wszyscy usłyszeli jego ironiczny głos:
- Dziękuję, że komisarz Muhlhaus tak dokładnie określił czas wykonania sekcji zwłok. Do dziś nie wiedziałem, że jestem jego podwładnym - głos stał się poważny. - ustaliłem, że ci czterej ludzie nie żyją mniej więcej od ośmiu godzin. Mają wykłute oczy i połamane ręce i nogi. Miejscami na kończynach widoczne są wybroczyny wskazujące na odbicie podeszwy buta. To wszystko, co mogę teraz powiedzieć. - Odwrócił się do swoich ludzi. - A teraz zabieramy ich stąd..."


Marek Krajewski, Widma w mieście Breslau, Wydawnictwo W.A.B., 2006, s. 27

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz