poniedziałek, 17 września 2012

Akunina ciąg dalszy

W trakcie sierpniowego pobytu w naszym starym domu, pochłonęłam dwie kolejne powieści o przygodach Erasta Fandorina. Proszę, tu zdjęcie:


Może najpierw rozprawię się z "Dekoratorem". Akcja powieści rozgrywa się w Moskwie u schyłku lat 80-tych XIX w., Fandorin jest znanym i uznanym detektywem, jego pomocnikiem, oprócz japońskiego przyjaciela Masy, jest młody kancelista Anisij Tulipanow. Policja znajduje zmasakrowane zwłoki kobiety, jak się okazuje, w ciągu ostatniego czasu, kilka osób w Moskwie zostało w podobny sposób pozbawionych życia... Do akcji wkracza nasz detektyw, wskazuje na podobieństwo tych mordów do "dzieł" Kuby Rozpruwacza w Londynie. I akcja dalej się toczy...Jak zwykle, podczas czytania, przychodzą do głowy kandydatury na mordercę :) Mimo wszystko książkę czyta się szybko, lekko. Przypomina mi jednak jedną, nie pamiętam w tej chwili którą, z ostatnich powieści Marka Krajewskiego (podobieństwo spotęgowane jest tym,że akcja przeplatana jest zapiskami psychopatycznego mordercy, Krajewski stosuje czasami podobny zabieg). Ale "Dekorator" został napisany przez Akunina bodajże w 1999 roku.
"Koronacja" to dla mnie jedna z lepszych powieści o przygodach pięknego i mądrego Erasta. Akcja zgrabnie osadzona w realiach historycznych (Moskwa, koronacja Mikołaja II), dotyczy rodziny carskiej. Kilkuletni bratanek przyszłego cara zostaje porwany, porywacz - znany skądinąd Fandorinowi - tzw. doktor Linde żąda w zamian za dziecko najpiękniejszych klejnotów od małżonki cara oraz insygniów władzy   (brylant osadzony w carskim berle)...A doktor Linde znany jest ze swego okrucieństwa wobec ofiar...Narratorem powieści jest majordomus carskiego brata, ojca porwanego dziecka, Afanasij Ziukin. Czyta się jednym tchem, oczywiście i tym razem, w trakcie czytania, pojawiają się w głowie kandydatury na złego doktora, jednak finał zaskakuje...Ach, nie byłabym sobą, gdybym nie wtrąciła swoich trzech groszy: porwane dziecko ma 4 lata i waży 10 kg (sic!). To zdecydowanie za niska waga dla 4-latka, zakładając, że jako członek carskiej rodziny, nie był mocno niedożywiony :)

Gorrąco polecam do poczytania w jesienne wieczory na kanapie przy kubku dobrej herbaty :)

Do przeczytania pozostała mi jedna powieść o Fandorinie pt. "Radca stanu"
O przygodach rosyjskiego detektywa pisałam tu i tu

Boris Akunin, Dekorator, Świat Książki, Warszawa 2011
Boris Akunin, Koronacja, Świat Książki, Warszawa 2012

sobota, 8 września 2012

"Sztuka prostoty" Dominique Loreau




Słysząc, a właściwie czytając na innym blogu (o tu) o tej książce, zapragnęłam ją przeczytać. Okazało się, że moja przyjaciółka ma ją i właśnie niedawno skończyłam ją czytać. Motto przyświecające książce to "mniej znaczy więcej", autorka stara się ideę tę przenieść na wszystkie niemal aspekty życia. Książka jest podzielona na 3 większe rozdziały (składające się z podrozdziałów i podrozdzialików): materializm i minimalizm, ciało  i umysł. Skierowana jest, siłą rzeczy (Dominique to kobieta, Francuzka mieszkająca wiele lat w Japonii), do kobiet (np. rady dotyczące ubioru, torebki, pielęgnacji ciała), ale większość zaleceń autorki jest uniwersalna. Właśnie, zaleceń, bo to książka w stylu poradnika. Autorka radzi jak dbać o skórę, włosy, paznokcie czy jakie ubrania nosić (Dominique wskazuje kilka kolorów: czarny, biały i chyba odcienie szarości, jaką torebkę, etc.). Tym radom przyświeca jedna idea "mniej znaczy więcej" i to jest ok. Loreau radzi praktykowanie co jakiś czas głodówek, oczyszczanie organizmu, itp. Nie wszystkie wskazówki do mnie przemawiają (np. wystrój domu, czy noszenie określonej torebki, albo stosowanie głodówek), więcej ciekawych dla mnie przemyśleń znajduje się w części "Materializm i minimalizm". Gdy słyszę czy widzę hasło "minimalista" to pierwsze skojarzenie: hipster z wyliczoną ściśle listą posiadanych przedmiotów, oczywiście takich z górnej półki (elektroniczne gadżety, itp), a wydaje mi się, że jest to wtórne skojarzenie (jakoś chyba zbyt wiele osób odbieram jako pozerów). Pierwotnie to, wg moich wyobrażeń, osoba, która obywa się bez  wielu przedmiotów w swoim otoczeniu (zbędnych w codziennym życiu), nie pragnie mieć ich więcej. Żyje prosto i skromnie, to jest jej wybór, żyje świadomie, dokonuje świadomych przemyślanych wyborów (tych zakupowych także!), maksymalnie samowystarczalnie (od drobnych napraw w domu po uprawę warzyw czy ziół), zachowująca dziecięcą ciekawość świata. Coś jakby pośredniego między zwykłym śmiertelnikiem a mędrcem, czy pustelnikiem (wg stanu posiadania oraz odporności na pokusy ze świata reklamy), ktoś taki jak np. Hermann Hesse (aż dziwne, że autorka nie przytoczyła żadnego cytatu z jego dzieł, za to pojawił się cytat z Henry'ego Millera, który w okresie życia w Big Sur był chyba najprawdziwszym minimalistą). Z tej książki wyziera to pierwotne, zbliżone do mojego, określenie minimalisty i minimalizmu. Ale jest jedna rzecz, która mi do tego nie przystaje: autorka zachęca do kupowania rzeczy drugich, luksusowych, z górnej półki. To dla mnie zgrzyt. Owszem, zauważyłam już w życiu swoim, że czasem kupno sandałów za kilkaset złotych jest bardziej opłacalne niż za kilkadziesiąt złotych (te droższe służą już 4 lata i ich cena relatywnie do czasu użytkowania robi się coraz niższa, tańszym zdarza się nie dotrwać do drugiego sezonu, ale to nie reguła!), ale drogich bibelotów nie zamierzam kupować (to dopiero tworzy przywiązanie do przedmiotu!), ani nosić szalów z paszminy (miałam kiedyś, dziękuję, tkanina nie dla mnie).  Loreau pisze też o medytacji - chciałabym kiedyś tego spróbować, żeby wyrobić choćby sobie zdanie. I brakuje mi rozdziału  typu: minimalizm a rodzina. Ogólnie: książka warta przeczytania. Ale jak to z poradnikami bywa: należy wybrać dla siebie to, co nam pasuje, czyli odsiać dla siebie ziarenka od plew.
Na koniec krótki cytacik, coś o czym często zapominamy:

"...Bieda nie jest równoznaczna z brakiem pieniędzy. Oznacza także brak wartości humanistycznych, duchowych, intelektualnych. Pomagać innym to nie chwalić się swoimi bogactwami, to żyć skromnie i szanować każde ludzkie istnienie bez jego osądzania. To także postępować w taki sposób, że drugi człowiek nie odczuwa zazdrości, rozgoryczenia czy zawiści..."

p.s.  kiedyś, 10 lat temu, objętość mojej odzieży mieściła się na  jednej półce w szafie, do tego 1-2 kurtki, 2 pary butów, 2 torby. Obecnie dążę do zbliżonych proporcji (ale rzeczy będzie nieco więcej z racji zwiększenia liczby funkcji, jakie pełnię w społeczeństwie: matka, żona, pracownik, kiedyś tylko studentka...). A jak jest  z tym u Was?


Dominique Loreau, Sztuka prostoty, Jacek Santorski & Co Agencja Wydawnicza, Warszawa 2008, s. 212,