środa, 28 września 2011

Janusz Skowroński, Tajemnice Gór Izerskich


Dzisiaj słów parę o znacznie nowszym wydawnictwie, bo z zeszłego roku. Na początek napiszę czego nie lubię w książkach, które nie są tzw. literaturą piękną. 
Nie znoszę:
- tytułów wskazujących na sensacyjną zawartość  niczym tani horror (jeśli treść jest naprawdę rewelacyjna i prezentowane są przełomowe fakty, nieznane, itp.  to sama się obroni)
- do tego  fantazyjnej okładki (cuda na kiju plus odpowiednio oczojebna czcionka).
Te dwie cechy skutecznie odstraszają mnie od zakupu książki. Kto wie - może wiele wartościowych pozycji ominęłam?
Jak dla mnie tytuł i czcionka "Tajemnic..." zahacza już lekko o tę charakterystykę. Na szczęście nazwisko autora niweluje ten sensacyjny sznyt. Pan Autor związany jest z Lubaniem i choć go nie widziałam nigdy na oczy, to wiele słyszałam (był i burmistrzem Lubania, i publikuje różne mało znane fakty dotyczące Lubania i okolic). Zatem zasłyszałam o tej nowowydanej książce i dostałam ją w prezencie :). A teraz troszkę o zawartości. Na dzień dobry mamy dwa rozdziały poświęcone filii obozu Gross -  Rosen  w Hartmannsdorf (dzisiejszy Miłoszów). Autor naprawdę poświęcił wiele czasu przygotowując te rozdziały (zresztą, resztę rozdziałów też), ale  do jednej rzeczy muszę się przyczepić: Miłoszów nie leży w Górach Izerskich, na Pogórzu tak, ale nie w górach. Dobra, już się nie czepiam :) W dalszych rozdziałach autor przybliża m.in. historię nieistniejącej wsi Gross Iser, temat Tkaczy i Zieleńca, Orle i ...maszerów w Górach Izerskich :). Książka wzbogacona jest o ciekawe zdjęcia, ma bibliografię, indeks nazwisk, czyli to, co powinna mieć. Polecam tę pozycję - można się z niej sporo dowiedzieć o przeszłości i o ciekawych faktach dotyczących kilku miejscowości w Górach Izerskich. 
Ech,  zamarzyłam sobie, aby ktoś opracował jeszcze temat innych filii obozów pracy zlokalizowanych w Górach Izerskich i okolicy...

 A teraz cytacik, dotyczący Gross Iser:

"...U szczytu rozwoju, aż do końca wojny, wieś Wielka Izera wraz z przyległościami miała 43 domy mieszkalne, dwa schroniska, dwie gospody, z których jedną nazwano "Isermuhle", na pamiątkę po starym młynie, dwa budynki celne, kawiarnię, leśniczówkę, remizę straży pożarnej, domek myśliwski, a nawet szkołę. Początki górskiej osady sięgają roku 1620 i czeskiego uciekiniera religijnego imieniem Tomasz..."


Janusz Skowroński, Tajemnice Gór Izerskich, Agencja Wydawnicza CB, 2010, s. 61


piątek, 23 września 2011

James Shreeve, Zagadka neandertalczyka. W poszukiwaniu rodowodu współczesnego człowieka.



Dzisiaj chciałabym przybliżyć książkę popularno - naukową, wydaną ponad 10 lat temu. Pomimo tego, temat nadal jest  aktualny, a tematem, pomimo, mrożącej, co niektórym krew w żyłach okładce, jest nasz kuzyn (nie przodek! takie opinie jeszcze gdzieniegdzie pewnie pokutują) neandertalczyk, który przed nami zamieszkiwał Europę i chyba całkiem nieźle sobie radził w epoce lodowcowej. To on był łowcą, on też grzebał zmarłych  i generalnie budowa jego ciała była dobrze przystosowana do życia w ówczesnym klimacie. Książka jest napisana prostym językiem, autor (nie - naukowiec) "śledzi" dzieje naszego kuzyna, omawia koncepcje naukowe dot. jego wymarcia  i przybliża postać naszego krewnego. Gdy po nią sięgnęłam  12 lat temu była objawieniem! w końcu ktoś normalnie i bardzo przystępnie omówił ten temat! oczywiście autor nie skupia się na samym neandertalczyku, opisuje kwestię rodowodu współczesnego człowieka. Tak naprawdę do końca chyba nie wiadomo, co sprawiło, że neandertalczyk wymarł (co naukowiec to i jego koncepcja). Wiadomo, że na arenie pojawiliśmy się my - ze swoją sztuką, prawdopodobnie lepszą komunikacją, i chyba lepszą wymową, itd. Autor szczegółowo rozważa tę kwestię. Zachęcam do lektury:)
Poniżej będzie cytat, dodam, że przy pisaniu towarzyszyła mi niesamowita muzyka genialnego projektu Devil Doll z płyty "The Girl Who Was...Death" (o dziwo, córka mi właśnie przy tej muzyce zasnęła...). Znalazłam też stronkę, gdzie zwięźle opisano twórczość Devil Doll - o tu , proszę. Muzykę również polecam :)

"...Pójdźmy o krok dalej i wyobraźmy sobie ostatnią enklawę [neandertalczyków-przyp.moje], w której dotrwali do dziś. Przypuśćmy, że jeden z tych neandertalczyków wpadłby w nasze ciekawskie ręce i moglibyśmy przeprowadzić ów słynny hipotetyczny eksperyment zaproponowany w drugiej połowie lat pięćdziesiątych: wykąpać praczłowieka, ostrzyc go, ogolić i przebrać, po czym zabrać na przejażdżkę nowojorskim metrem w godzinach szczytu. Celem takiego eksperymentu myślowego miałoby być wyobrażenie sobie, co pomyśleliby o neandertalczyku współpasażerowie. Czy wmieszałby się w tłum nie zauważony, czy też wyróżniałby się jakoś groteskowym wyglądem? Pytanie to wydaje mi się ciekawe. Jest też jednak inne pytanie, może ciekawsze, którego dotąd nikt nie postawił. Wyobrażam sobie owego neandertalczyka, trzymającego się kurczowo metalowej poręczy w rozdygotanej metalowej klatce metra, wpatrującego się w kłębiące się wokół różnorodne, obce twarze, nie odwzajemniające spojrzeń; widzę praczłowieka zdumionego zapachami i odgłosami, na które nikt nie zwraca uwagi, i zastanawiam się.
Zastanawiam się, co on pomyślałby sobie o nas?"



James Shreeve, Zagadka neandertalczyka. W poszukiwaniu rodowodu współczesnego człowieka, Prószyński i S-ka, 1998, s. 447-448


sobota, 10 września 2011

Gerhart Hauptmann, Księga namiętności




Po kilku miesiącach umieszczania gołych cytatów, postanowiłam coś zmienić. Jednak będę dodawać parę słów od siebie, to, co zapamiętałam podczas czytania danej książki, coś na kształt recenzji. Mojej, subiektywnej, bynajmniej nie fachowej. Ot zwykłego "zjadacza papieru" :)
Zastój w prezentacji moich ulubionych książek mam ogromny - część z nich znajduje się w piwnicy.Wiem, że to godny ubolewania sposób przechowywania książek. Niestety, przy tej ilości, którą wspólnie posiadamy oraz metrażu, którym aktualnie dysponujemy, jest to jedyne wyjście. Część książek trafiła już do domu na wsi, który jest w remoncie i zapowiada się na to, że jeszcze długo będzie... Powoli będę starała się nadgonić...
To może dzisiaj Gerharta Hauptmanna sobie poczytamy :)
Sam  pisarz postacią chyba raczej jest znaną, noblistą wszak został  ( tu biogram pisarza w wiki). Z jego twórczością zetknęłam się z 10 lub 11 lat temu, czytając pożyczony zbiór opowiadań. Potem zapolowałam na siedmiotomową serię dzieł pisarza wydaną przez Wydawnictwo Europa. Lubię jego dramaty oraz powieści z wątkami biograficznymi, jak np. "Przygoda mojej młodości" czy właśnie "Księga namiętności". A dlaczego? A dlatego, że Gerhart Hauptmann urodził się i wychował na Dolnym Śląsku, tu też zmarł. To prawie jak ja... ;)
"Księga namiętności" to powieść mocno biograficzna - autor opisuje schyłek swojego małżeństwa i miłość do innej kobiety, która została potem jego drugą żoną. Oczywiście dane bohaterów oraz miejscowości są zmienione:) Akcja powieści rozgrywa się m.in. w Szklarskiej Porębie (czyli w powieściowym Grunthal) oraz Jagniątkowie (fikcyjna nazwa to Waldbach).
Poniżej opis domu w Grunhtal, czyli w Szklarskiej Porębie, gdzie pisarz rzeczywiście mieszkał wraz z bratem Carlem (obecnie znajduje się tam muzeum - info tu )

"...Wiejski dom w wysokiej zaspie śnieżnej, gdzie dokonuję tych zapisków, zajmuję ja, moja żona i dzieci, przy czym nie należy pomijać mojego brata Juliusza ze swą żoną, zamieszkujących wschodnie skrzydło. Wczoraj o zmierzchu przybyłem na dworzec leżący głębiej w dolinie. Przywitały mnie żona i dzieci, a   wypoczęte czteroletnie żmudzkie konie, które kupiłem zaledwie sześć tygodni temu, poderwały sanie, a w nich nas, siedzących obok siebie i okutanych przyjemnie w futra,  i z pobrzękiem dzwonków wspinały się w górę. Boże Narodzenie stało przed drzwiami. Dzieci śmiały się, wypytywały mnie o podarunki, przekomarzały się i głaskały mnie, gdy tymczasem żona w przekonaniu, że posiada mnie na nowo, syciła się bezpiecznym szczęściem..."

 A poniżej jeszcze opis budowy domu w Jagniątkowie (powieściowy Waldbach):

"...Gdyśmy weszli, powitał nas głośny zgiełk. Świst młotów znęcających się nad gwoździami, który potężniał w miarę, jak gwóźdź wchodził w drzewo, a najgłośniejszy stawał się z chwilą, gdy główka gwoździa zrównywała się z drzewem, a dalej spadanie desek, szelest hebla stolarskiego, wymyślania podmajstrzego murarskiego: wszystko to łączy się ze zjadliwym gwizdem i beczeniem rozpasanej burzy, która wszystkimi szczelinami wciąż wpycha się do wnęrza, goniąc kłęby płatków. Chodzimy po drabinach i rusztowaniach. W jednej sali, która pozostała wolna, gotowano na kominku klej. Wióry podsycały ogień. Rzadko coś wywoływało we mnie wrażenie tak lodowate, tak z grenlandzka pustynne i tak infernalne w jaskiniowym świetle wczesnego wieczoru. Budowa domu w tej okolicy zakrawała na pomysł szaleńca, a ja takim się sobie wydawałem..."

Obecnie w tym domu znajduje się kolejne muzeum związane z pisarzem (info tu ). 


Gerhart Hauptmann, Księga namiętności, s.11, 248 - 249 [w:] Dzieła, tom 6, Wydawnictwo Europa, 1997