środa, 22 lutego 2012

A dzisiaj łużycki "Krabat" Otfrieda Preusslera




Jestem świeżo po tej lekturze (skończyłam jakoś po północy) i opiszę co się da - w punktach (naśladując Fandorina).  No to wio!
Raz - interesuje mnie wszystko, co dotyczy Łużyc. Zwłaszcza Górnych Łużyc (urodziłam się  i wychowałam na Górnych Łużycach) - dlatego sięgnęłam po tę książkę.
Dwa - "Krabat" to powieść, niby dla młodzieży, ale dla każdego, oparta na (górno) łużyckiej legendzie o dobrym czarowniku Krabacie.
Trzy - akcja powieści dzieje się na Górnych Łużycach w okolicy miasta Wojerecy (niem. Hoyerswerda) u schyłku XVII wieku, głównie w młynie zarządzanym przez złego czarownika zwanego Mistrzem (skądinąd, często spotykałam się w ludowych podaniach z przypisywaniem młynowi i jego mieszkańcom konszachtów z siłami nieczystymi...).
Cztery - oprócz Mistrza, młyn zamieszkuje dwunastu (ha! znowu magiczny ludowy znak) młynarczyków, jednym z nich staje się Krabat...
Pięć - powieść jest napisana bardzo wdzięcznie i wdzięcznie przetłumaczona (jest to bodajże drugie wydanie powieści na rynku polskim).
Sześć - są przypisy, a jakże! i w pierwszym z nich babol nie z tej ziemi! A mianowicie wg osoby redagującej przypisy Łużyce to " kraina historyczna w południowo - wschodniej części Niemiec; obejmuje tereny między środkowym biegiem rzeki Łaby na zachodzie oraz Odrą i Nysą Łużycką na wschodzie (...)". A wiadomo, że granica Górnych  Łużyc  (nie chce mi się odnosić do granicy Dolnych już) na wschodzie to Kwisa... Hmm, podejrzewam, że Autor powieści byłby zadziwiony takim zakreśleniem granic...a dlaczego?
Siedem - ...bo urodził się w Libercu, a jego przodkowie pochodzą z okolic Gór Izerskich i Karkonoszy (czyli wschodnich rubieży Górnych Łużyc), tu link do strony Autora
Osiem -  postać Krabata jest znana w literaturze łużyckiej - tu można sobie rzucić okiem.
Dziewięć - książka jest pięknie wydana! i w środku niemal wszędzie latają kruki ! To lubię!
Dziesięć - w powieści pojawia się zapewne typowy element łużyckich obyczajów wielkanocnych, tzw. woda wielkanocna. Z przyczyn historycznych (wymiana ludności) w ogóle nieznany po polskiej stronie historycznych Łużyc. Ot, taka ciekawostka.

Reasumując: warto poczytać do poduszki historię łużyckiego czarodzieja Krabata!


Otfried Preussler, Krabat, Wydawnictwo Bona, Kraków 2011

środa, 15 lutego 2012

Jeszcze trochę o miłości...

Pociągnę temat miłosny i przedstawię naukową pozycję o tym, jak miłość drzewiej u starożytnych Greków wyglądała.



Dawno, dawno temu, na wykładach z archeologii klasycznej profesor wspomniał mimochodem o tym, że na niektórych  greckich naczyniach widnieje sporo przedstawień, których nam jednak nie pokaże :) Gdy kupiłam książkę widniejącą na zdjęciu, wiedziałam już o czym profesor mówił. Książka napisana przez naukowca, porządnie, z przypisami i obejmuje takie zagadnienia, jak: małżeństwo, miłość, zjawisko heter i miłość do płci przeciwnej. Autorka korzystała ze źródeł pisanych (a tych greckich już trochę jest), przedstawień na naczyniach i rzeźb. Z książki dowiemy się jak wyglądała ceremonia zaślubin (widział  ktoś film "Moje wielkie greckie wesele"?tak, tak, idea dużego weselicha greckiego bierze się z tradycji starożytnej), jak wyglądała miłość przed i po ślubie, znaczenie małżeństwa w społeczeństwie greckim, dowiemy się sporo o heterach (koszt utrzymania hetery, ich pozycja w społeczeństwie, kontrola urodzeń). Jednak największe wrażenie zrobiła na mnie ilość materiału ilustracyjnego - nie wiedziałam, że tego aż tyle jest! Zachęcam  do przeczytania - taki kompleksowy cykl wykładów do poduszki :)
Książka została wydana z cyklu: Biblioteka Historii Tradycji i Obyczajowości (na rynku polskim z tego cyklu wyszło jeszcze kilka pozycji dotyczących podobnej tematyki, ale z innych epok)

Ostatnio bliżej przyjrzałam się blogom poświęconym książkom. Tam są nowości, ludzie są na bieżąco, ciągle się tam coś dzieje, bloggerzy informują co czytają właśnie, co jest w kolejce do przeczytania, a ja takie tu suchary wstawiam... Zauważyłam, że dość mocno odstaję jako czytelnik (o wielu nowych tytułach w ogóle nawet nie słyszałam! nie mówiąc o autorach!) i tym samym ten  mój blog jest jakimś dziwnym tworem... Zastanowię się co dalej będzie z blogiem, bo swoich obyczajów i gustów czytelniczych nie zmienię. Chyba :)



Carola Reinsberg, Obyczaje seksualne starożytnych Greków, Wydawnictwo URAEUS, Gdynia 1998

wtorek, 14 lutego 2012

Z okazji dnia św. Walentego miłosne uniesienia literackie ;)

Dzisiaj jest Dzień Zakochanych i z tej okazji powspominam literackie miłosne uniesienia, które wywarły na mnie  największe wrażenie. Piszę totalnie z pamięci, bez lekturek pod ręką (lekturki grzecznie leżą w pudłach w piwnicy...). Nie będę tu przywoływać książek z subtelnymi miłosnymi wyzwaniami, wręcz przeciwnie -  skupię się na fizycznym aspekcie tychże. No, bo kiedy je przywoływać? ;)
Zacznę jednak od  subtelnych sucharów:) czyli:
1. "Trędowata" Heleny Mniszkówny.
Czytałam będąc dość młodą nastolatką (14-15 lat),  urzekła mnie  nieszczęśliwa miłość ubogiej Stefci i ordynata Waldemara Michorowskiego, ryk  był zawsze przy czytaniu opisu śmierci Stefci :);
2. "Cierpienia młodego Wertera" Goethego.
Wyjątkowo podobała mi  się ta lektura i czytałam ją romantycznie, jak na lekturę romantyczną przystało, na łące. Bardzo przeżywałam nieszczęśliwą miłość Wertera do Lotty, zakończoną również tragicznie.
3. "Różoukrzyżowanie", przede wszystkim pierwsza część ("Sexus") Henry'ego Millera.
Szał ciał i uprzęży! Facet w pełni korzystał z życia, są tam "te momenty" :) I jeszcze "Zwrotnik raka" też obfituje w soczyste opisy tego i owego. Kiedyś więcej napiszę o Millerze...
4. "Żywoty kurtyzan" Pietro Aretino.
Tytuł mówi sam za siebie, autor zresztą uważany jest za twórcę pornografii :) w książeczce tej urzekły mnie piękne i jednocześnie dosadne porównania drugorzędowych cech płciowych :)
5. Twórczość Markiza de Sade.
Nie przeczytałam zbyt wiele, ale w pamięć zapadła mi "Justyna czyli nieszczęścia cnoty", "Filozofia w buduarze" i "120 dni Sodomy". Tej ostatniej książki nie doczytałam - nie dałam rady. "Justyna..." to pikuś w  porównaniu do wynaturzeń w "120 dniach..." (zamierzam ją sprzedać - piękne, szyte wydanie z 2004 roku bodajże). Do lektury "Justyny..." zachęcam :)
Jeśli przywołałam tu ducha Markiza, to może napomknę jeszcze o jego młodszym koledze, urodzonym we Lwowie czyli ladies and gentlemen:
6. Leopold  von Sacher- Masoch i jego "Venus w futrze"!
Klasyka... masochizmu :) Do poczytania -  aby zrozumieć dewiację
7. "Kompleks Portnoya" Philipa Rotha.
Zapamiętam z tej książki nietypowe zastosowanie jabłka, wątróbki i stanika starszej siostry (czyli szarlotka z głupawego "American Pie" to wtórny pomysł :) )
8. "Kazirodztwo" Anais Nin.
W przeciwieństwie do "Dzienników" tu cenzury nie ma, a nie od dzisiaj wiadomo, że Anais nie prowadziła przykładnego żywota małżonki bankiera. No i mamy tu tytułowe  tabu (brr).

Myślałam, że wyjdzie mi z 10 pozycji, ale nie udało się (jedno z dzieci na raty je obiad i rozprasza...)

 A na koniec, żeby tak dosadnie nie było o tej całej miłości, wyznam, że moim filmem wszechczasów jeśli chodzi o wieczną, niespełnioną miłość jest "Dracula" Francisa Forda Coppoli. Uwielbiam kostiumy, epokę, historię i muzykę naszego  kompozytora! Film jest oparty na książce Brama Stokera. Coppola nieco zmodyfikował historię z książki. I dobrze, bo książka nie umywa się do filmu. I takiego seansu filmowego  na kanapie dzisiaj  Wam życzę,  drodzy goście !

sobota, 4 lutego 2012

Przygody Erasta Fandorina, part one


"Nefrytowy różaniec" to zbiór kilku opowiadań i minipowieści o przypadkach niejakiego Erasta Fandorina, przystojnego (czy tylko mnie się wydaje,że określenie "przystojny" pasuje tylko do wysokiego bruneta??), młodego, nadzwyczaj inteligentnego i sprawnego, znającego różne techniki walki wręcz (dużo japońskich), znającego japoński (sic!!), zazwyczaj zamożnego (ba! facet nawet ma zawsze niepojęte szczęście w grach wszelakich...), dżentelmena i...niestety, wymyślonego detektywa. Niestety, bo taki konglomerat cech i umiejętności chyba nie istnieje w rzeczywistości.  Taaak, mamy zatem wspaniałego Fandorina. Kiedy i gdzie on działa? Schyłek XIX wieku (mój ulubiony czas akcji!), w carskiej Rosji głównie, czasem w Japonii ("Jigumo") lub zgoła we Francji podczas rozgryzania zagadki wraz z niejakim  angielskim detektywem Holmesem ("Uwięziona w wieży, czyli krótka, lecz piękna droga trzech mądrych"). Fandorinowi niemal zawsze towarzyszy nieodłączny sługa - przyjaciel, Japończyk o imieniu Masa. Powiem krótko - "Nefrytowy różaniec" to świetny zbiór! Akunin pięknie nawiązuje do klasycznej powieści detektywistycznej w stylu  Arthura Conana Doyle czy Agathy Christie. Od tego zbioru zaczęłam przygodę z Fandorinem. Książka ma stylową rycinę na okładce, wewnątrz znajduje się sporo podobnych rycin - bardzo fajny pomysł.
A tu jeszcze sznureczek do garści informacji  o Akuninie Gruzinie.



I jeszcze na koniec mały dodatek muzyczny: "Fade To Gray" Visage w przepięknym wykonaniu włoskiej gotyckiej grupy Monumentum , o tu . Cover znajduje się na  niesamowitej płycie "In Absentia Christi" z 1995 roku.

Boris Akunin, Nefrytowy różaniec, Świat Książki, Warszawa 2009