"... Po ślubie Stanisław Przybyszewski przeprowadził się na stałe na Unterbaumstrasse 2, by po kilku tygodniach wspólnie z Dagny wynająć mieszkanie na Luisenstrasse 6; wkrótce miało ono zasłynąć jako salon literacki Przybyszewskich. Julius Meier-Graefe opisywał spotkania w tym mieszkaniu w swoich wspomnieniach: " Na Luisenstrasse, Berlin N, mniej więcej połowie ulicy, po lewej stronie, patrząc od centrum, na parterze paliła się przez całą noc czerwona lampa naftowa. Zwisała na przewodzie prosto z sufitu, abażur zaś wokół szkła zrobiony był z czerwonego papieru.[...] On był Polakiem, który ani słowa nie mówił po polsku [sic!] i pisał po niemiecku odważne wiersze. Nazywano go Stachu. Ona była Norweżką, bardzo szczupłą, o kształtach Madonny z trecenta i śmiechu, który doprowadzał mężczyzn do szaleństwa. Nazywała się Ducha i piła absynt, nie upijając się. Umeblowanie było proste i skromne.-Na środku stół i dwa krzesła, pod ścianą, ukryte za parawanem, dwa łóżka. przy ścianie stało małe pianino, ważny instrument..."
"...Wygnanie i rozłąka ze Stachem powoli dobiegły końca. Wydawało się, że Przybyszewscy będą w stanie rozpocząć nowe wspólne życie. Zanim jednak miało to nastąpić, Dagny przeżyła swoją małą chwilę triumfu literackiego: w 11 roczniku pisma "Samtidem" za rok 1900 ukazały się jej utwory poetyckie prozą. Może to właśnie sprawiło, że gdy 3 grudnia w Kongsvinger odbywał się spis ludności, Dagny w rubryce "zawód" zdecydowała się (po uprzednim wpisaniu słowa "brak" ) podać "literat". Dopiero teraz odważyła się traktować samą siebie jako pisarkę..."
Aleksandra Sawicka, Dagny Juel Przybyszewska. Fakty i legendy, Wydawnictwo słowo/obraz terytoria, 2006, s. 55-56, 130