środa, 27 lipca 2011

Marek Krajewski, Koniec świata w Breslau


Cykl powieściowy o przygodach Eberharda Mocka rozpoczęłam całkiem przypadkowo - parę lat temu pojechaliśmy nad jezioro i tam w domku znalazłam książkę, którą zostawiła teściowa. To była pierwsza część  cyklu pt. "Śmierć w Breslau". Przeczytałam jednym cięgiem, nie zwracając uwagi nawet na dziecko, plątające się pod nogami :). Prozę Krajewskiego szybko i gładko się czyta, najbardziej uwielbiam opisy zbrodni (ach, te zmasakrowane zwłoki;)!), opisy jedzenia i kaca to majstersztyk! Autor ma lekkie pióro i naprawdę czyta się przyjemnie. Aaa, i jeszcze jedna rzecz, która przyciąga mnie jak magnes - akcja powieści z Ebbim rozgrywa się w przedwojennym  (i w trakcie ostatniej wojny) Wrocławiu. Autor zadbał o wierne odtworzenie topografii Breslau. Podejrzewam, że i menu knajpiane też jest prawdziwe :).
A poniżej cytacik, ach zapomniałam, to są kryminały :)

"...Mock usiadł przy sekretarzyku i rozpoczął lekturę Świata przestępczego w dawnym Wrocławiu Hagena od indeksu rzeczowego. Pod hasłem "zabójstwa" widniały odsyłacze do kilkunastu stron. Idąc za pierwszym, znalazł się na stronie sto dwunastej. Była tam opisana scena kłótni kilku opryszków, którzy nie mogli dojść do porozumienia co do podziału łupów i zakończyli spór krwawą jatką w karczmie "Pod Zielonym Jeleniem" przy Reuscherstrasse. Mock kontynuował wędrówkę przez cuchnący świat dawnego Wrocławia: poznał grabarzy, którzy po pijanemu utopili w Białej Oławie wędrownego kramarza, profanatorów cmentarzy, wypróżniających się wśród grobów, chorych na syfilis żołnierzy austriackiego garnizonu, którzy pojedynkowali się zapamiętale w Lasku Osobowickim, żydowskich rabusiów łupiących podczas jarmarków swoich rodaków, polskich chłopów, którzy za zakłócanie nocnego spokoju lądowali w ratuszowym karcerze, zwanym "klatką dla ptaków". Wszystko to wydawało się Mockowi niewinną zabawą, igraszką wesołków, korowodem klaunów. Nic nie przypominało zasłoniętego bielmem oka zamurowanego muzyka, poszarpanych ścięgien poćwiartowanego ślusarza, purpurowej napuchniętej głowy powieszonego za nogę senatora czy równo rozciętej grdyki młodej prostytutki. Mock przetarł oczy i wrócił znów do indeksu..."


Marek Krajewski, Koniec świata w Breslau, Wydawnictwo W.A.B., 2006, s. 222

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz