piątek, 1 czerwca 2012

ach, ten piekielny Strindberg!

Z twórczością Augusta Strindberga zetknęłam się dobrych kilkanaście lat temu, bardzo podobały mi się jego utwory dramatyczne oraz powieść "Spowiedź szaleńca". W 1999 roku na rynku wydawniczym pojawiło się "Inferno", powieść autobiograficzna pierwszy raz wydana w Polsce, rzuciłam się wtedy na nią niczym rekin na nieuważnego nurka!I...kicha, dno i trzy metry mułu - tak jednym słowem te kilkanaście lat temu mogłam określić tę powieść. Nie spodobała mi się w ogóle. Po paru latach,w związku z przeprowadzką, książka trafiła do pudła piwnicznego. Niedawno rozpoczęłam przeglądanie zawartości tych pudeł i natknęłam się na nią. Dałam jej druga szansę. I słusznie zrobiłam, gdyż książka ta bardzo mi się teraz podoba! a Strindberg to szalony mistrz autokreacji. Czytając ją teraz od razu nasunęła mi się  myśl, że autor cierpiał na depresję (ha! człowiek z wiekiem coraz więcej wie...). W "Infernie" Strindberg opisuje fragment swojego życia od momentu rozpadu drugiego małżeństwa. Mamy w nim fascynację Strindberga alchemią (podejmował próby przemiany siarki w złoto), Swedenborgiem (muszę powrócić do lektury "Dziennika snów"), trochę mamy tu okultyzmu i teozofii, i nade wszystko wyśmienitą znajomość Biblii. No i nadmierną podejrzliwość, nerwicę i "widzenie" znaków :) No i garść faktów, zapewne podkoloryzowanych nieco przez autora. Tak sobie myślę nad Strindbergiem: facet żył w ciekawej artystycznie epoce (fin de siecle), znał wielu ciekawych, barwnych ludzi swej epoki  (np. Munch czy nasz  rodzimy Szatan Przybyszewski), odnosił sukcesy jako pisarz (i jednocześnie zbierał  baty za  niektóre swe utwory), miał ciekawe zainteresowania. Ja go lubię :)



 W "Infernie", wydanym przez Wydawnictwo KR w 1999 roku, jest sporo przypisów do tekstu, tłumacz (Mariusz Kalinowski) napisał obszerne posłowie pt. "Traktat o Siarce", które samo w sobie mogłoby być odrębną publikacją.


August Strindberg, Inferno, Wydawnictwo KR, Warszawa 1999 r.

2 komentarze:

  1. Tej pozycji nie znam, niestety.
    Moja fascynacja Strindbergiem trwała w czasie szkoły średniej. Wtedy też przeczytałam- prócz dramatów, krótkich utworów i "Spowiedzi..." -świetną wg mnie-biografię Augusta, pióra Olofa Lagercrantza oraz "Listy miłosne i nienawistne" pióra samego pisarza. Teraz jakoś ciężko wrócić. Klimat chyba za ciężki trochę...;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o, te "Listy..." chciałabym przeczytać!a u mnie odwrotnie - teraz całkiem sympatycznie mi się Strindberga czyta. Ale np. do Joyce'a chyba już nigdy nie wrócę...

      Usuń