wtorek, 14 lutego 2012

Z okazji dnia św. Walentego miłosne uniesienia literackie ;)

Dzisiaj jest Dzień Zakochanych i z tej okazji powspominam literackie miłosne uniesienia, które wywarły na mnie  największe wrażenie. Piszę totalnie z pamięci, bez lekturek pod ręką (lekturki grzecznie leżą w pudłach w piwnicy...). Nie będę tu przywoływać książek z subtelnymi miłosnymi wyzwaniami, wręcz przeciwnie -  skupię się na fizycznym aspekcie tychże. No, bo kiedy je przywoływać? ;)
Zacznę jednak od  subtelnych sucharów:) czyli:
1. "Trędowata" Heleny Mniszkówny.
Czytałam będąc dość młodą nastolatką (14-15 lat),  urzekła mnie  nieszczęśliwa miłość ubogiej Stefci i ordynata Waldemara Michorowskiego, ryk  był zawsze przy czytaniu opisu śmierci Stefci :);
2. "Cierpienia młodego Wertera" Goethego.
Wyjątkowo podobała mi  się ta lektura i czytałam ją romantycznie, jak na lekturę romantyczną przystało, na łące. Bardzo przeżywałam nieszczęśliwą miłość Wertera do Lotty, zakończoną również tragicznie.
3. "Różoukrzyżowanie", przede wszystkim pierwsza część ("Sexus") Henry'ego Millera.
Szał ciał i uprzęży! Facet w pełni korzystał z życia, są tam "te momenty" :) I jeszcze "Zwrotnik raka" też obfituje w soczyste opisy tego i owego. Kiedyś więcej napiszę o Millerze...
4. "Żywoty kurtyzan" Pietro Aretino.
Tytuł mówi sam za siebie, autor zresztą uważany jest za twórcę pornografii :) w książeczce tej urzekły mnie piękne i jednocześnie dosadne porównania drugorzędowych cech płciowych :)
5. Twórczość Markiza de Sade.
Nie przeczytałam zbyt wiele, ale w pamięć zapadła mi "Justyna czyli nieszczęścia cnoty", "Filozofia w buduarze" i "120 dni Sodomy". Tej ostatniej książki nie doczytałam - nie dałam rady. "Justyna..." to pikuś w  porównaniu do wynaturzeń w "120 dniach..." (zamierzam ją sprzedać - piękne, szyte wydanie z 2004 roku bodajże). Do lektury "Justyny..." zachęcam :)
Jeśli przywołałam tu ducha Markiza, to może napomknę jeszcze o jego młodszym koledze, urodzonym we Lwowie czyli ladies and gentlemen:
6. Leopold  von Sacher- Masoch i jego "Venus w futrze"!
Klasyka... masochizmu :) Do poczytania -  aby zrozumieć dewiację
7. "Kompleks Portnoya" Philipa Rotha.
Zapamiętam z tej książki nietypowe zastosowanie jabłka, wątróbki i stanika starszej siostry (czyli szarlotka z głupawego "American Pie" to wtórny pomysł :) )
8. "Kazirodztwo" Anais Nin.
W przeciwieństwie do "Dzienników" tu cenzury nie ma, a nie od dzisiaj wiadomo, że Anais nie prowadziła przykładnego żywota małżonki bankiera. No i mamy tu tytułowe  tabu (brr).

Myślałam, że wyjdzie mi z 10 pozycji, ale nie udało się (jedno z dzieci na raty je obiad i rozprasza...)

 A na koniec, żeby tak dosadnie nie było o tej całej miłości, wyznam, że moim filmem wszechczasów jeśli chodzi o wieczną, niespełnioną miłość jest "Dracula" Francisa Forda Coppoli. Uwielbiam kostiumy, epokę, historię i muzykę naszego  kompozytora! Film jest oparty na książce Brama Stokera. Coppola nieco zmodyfikował historię z książki. I dobrze, bo książka nie umywa się do filmu. I takiego seansu filmowego  na kanapie dzisiaj  Wam życzę,  drodzy goście !

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz