czwartek, 5 stycznia 2012

Miasteczko, którego nie ma, czyli słów parę o "Miedziance" Filipa Springera




W tym roku, pardon, w minionym roku Mikołaj był dla mnie wyjątkowo łaskawy - dostałam parę książek, w tym, niedawno wydaną "Miedziankę. Historię znikania" Filipa Springera. Książkę dostałam w godzinach popołudniowych, gdzieś o trzeciej nad razem skończyłam ją czytać. Przeczytałam ją jednym tchem - napisana lekko, zgrabnie i ciekawie. Autor opisuje historię od początku istnienia miasta, szczegółowo okres ostatniej wojny oraz czasy funkcjonowania kopalni uranu w Miedziance. I właściwie to koniec zachwytów. Jeszcze na duży plus należy dodać fakt, iż jest to bodajże pierwsze wydawnictwo kompleksowo ujmujące historię tego przedziwnego miasteczka, dostępne dla każdego. Cały czas muszę pamiętać, że to jest reportaż, więc nie mogę mieć nie - wiadomo - jakich wymagań. Zatem płynnie przechodzę do nie - zachwytów . Pierwsza rzecz, która rzuciła mi się w oczy, to zdjęcia archiwalne. Trochę mało, ale to nie jest wg mnie jeszcze jakiś duży minus. Minusem dużym  za to jest brak podpisów pod zdjęciami. Miedzianka nie istnieje, zatem nie ma możliwości pojechania na miejsce i zidentyfikowania ulic czy budynków. Dla mnie kicha. Niestety, publikowane zdjęcia bez podpisu większej wartości w tym przypadku chyba nie mają. Druga sprawa, to niemieckie nazwy dolnośląskich miejscowości. Fajnie, że autor je stosuje (uwielbiam to w książkach Krajewskiego !), ale bardzo ubolewam na brakiem słowniczka na końcu publikacji. Podejrzewam, że nie każdy czytelnik ma możliwość przetłumaczenia na język polski nazw tych miejscowości. Poza tym, niemiecka nazwa Cieplic (obecnie dzielnica Jeleniej Góry) używana przez autora zawiera błąd (w publikacji cały czas niemiecka nazwa Cieplic to Warnbrunn). Na stronie 76 pada nazwa "Landshut" - mniemam, że chodzi o dzisiejszą Kamienną Górę (niem. Landeshut), pozostałych nazw niemieckich nie chciało mi się sprawdzać. Uważam, że słownik niemiecko - polskich nazw miejscowości  przy tej publikacji jest niezbędny. Dobra, teraz głęboki oddech i przypomnienie sobie, że to reportaż  i może niepotrzebnie oczekuję mapki (już widzę czytelników, np.  z Mazowsza czy Polesia jak wertują atlasy, aby zlokalizować Miedziankę...) i zdecydowanie większej liczby przypisów oraz informacji o źródłach nie - pisanych czyli świadkach. 

Nigdy nie byłam w Miedziance, ani w jej bezpośredniej okolicy (no bo chyba Janowice Wielkie się nie liczą), nie wiem jak obecnie to wszystko wygląda. Ale pojadę tam. Na pewno. I chyba nie będę brała dzieci ze sobą. 

Cytatu nie będzie, nie mam weny na wyszukanie. Ach, zapomniałabym! z książki dowiedziałam się trochę o rodzinie Spiżów - browarników. Wiecie, że właściciel restauracji z małym browarem Spiż we Wrocławiu zaczynał przygodę z browarnictwem w Miedziance? Lubię piwo ze Spiża z wrocławskiego Rynku, popijane w lipcowe gorące popołudnie. Ciekawe czy przypomina choć trochę "Złoto Miedzianki" ?

Pomimo minusów, zachęcam do przeczytania!



Filip Springer, Miedzianka. Historia znikania, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2011

2 komentarze:

  1. Ehh, czytałem. Błędów jest więcej (nie tylko zresztą w nazwach miejscowości). Trochę to boli, bo dla kogoś, kto miejsca te zna, opowieść traci autentyczność (no bo jest to właśnie opowieść). Autor w jednym z wywiadów (bodaj radiowych) twierdził, że głównym jego celem było odmitologizowanie Miedzianki, tymczasem IMHO zmitologizował ją (i cały temat) jeszcze bardziej. To reportaż, więc o "bestii za górami", "krzyżach memento" itd nie będę pisać, jak i o ogólnej koncepcji. Mam wrażenie, że tezą książki jest: Miedziace od zarania dziejów było przeznaczone zniknąć. A reszta to udowadnianie tej tezy. Założenie dość karkołomne, ale w tej konwencji można udowodnić wszystko. Cóż. Oceniać można książkę różnie, ale... dobrze, że jest.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pszeniczne ... (ale mi narobiłaś smaka Kyjo) ... pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń