Dzisiaj chciałabym przybliżyć książkę popularno - naukową, wydaną ponad 10 lat temu. Pomimo tego, temat nadal jest aktualny, a tematem, pomimo, mrożącej, co niektórym krew w żyłach okładce, jest nasz kuzyn (nie przodek! takie opinie jeszcze gdzieniegdzie pewnie pokutują) neandertalczyk, który przed nami zamieszkiwał Europę i chyba całkiem nieźle sobie radził w epoce lodowcowej. To on był łowcą, on też grzebał zmarłych i generalnie budowa jego ciała była dobrze przystosowana do życia w ówczesnym klimacie. Książka jest napisana prostym językiem, autor (nie - naukowiec) "śledzi" dzieje naszego kuzyna, omawia koncepcje naukowe dot. jego wymarcia i przybliża postać naszego krewnego. Gdy po nią sięgnęłam 12 lat temu była objawieniem! w końcu ktoś normalnie i bardzo przystępnie omówił ten temat! oczywiście autor nie skupia się na samym neandertalczyku, opisuje kwestię rodowodu współczesnego człowieka. Tak naprawdę do końca chyba nie wiadomo, co sprawiło, że neandertalczyk wymarł (co naukowiec to i jego koncepcja). Wiadomo, że na arenie pojawiliśmy się my - ze swoją sztuką, prawdopodobnie lepszą komunikacją, i chyba lepszą wymową, itd. Autor szczegółowo rozważa tę kwestię. Zachęcam do lektury:)
Poniżej będzie cytat, dodam, że przy pisaniu towarzyszyła mi niesamowita muzyka genialnego projektu Devil Doll z płyty "The Girl Who Was...Death" (o dziwo, córka mi właśnie przy tej muzyce zasnęła...). Znalazłam też stronkę, gdzie zwięźle opisano twórczość Devil Doll - o tu , proszę. Muzykę również polecam :)
"...Pójdźmy o krok dalej i wyobraźmy sobie ostatnią enklawę [neandertalczyków-przyp.moje], w której dotrwali do dziś. Przypuśćmy, że jeden z tych neandertalczyków wpadłby w nasze ciekawskie ręce i moglibyśmy przeprowadzić ów słynny hipotetyczny eksperyment zaproponowany w drugiej połowie lat pięćdziesiątych: wykąpać praczłowieka, ostrzyc go, ogolić i przebrać, po czym zabrać na przejażdżkę nowojorskim metrem w godzinach szczytu. Celem takiego eksperymentu myślowego miałoby być wyobrażenie sobie, co pomyśleliby o neandertalczyku współpasażerowie. Czy wmieszałby się w tłum nie zauważony, czy też wyróżniałby się jakoś groteskowym wyglądem? Pytanie to wydaje mi się ciekawe. Jest też jednak inne pytanie, może ciekawsze, którego dotąd nikt nie postawił. Wyobrażam sobie owego neandertalczyka, trzymającego się kurczowo metalowej poręczy w rozdygotanej metalowej klatce metra, wpatrującego się w kłębiące się wokół różnorodne, obce twarze, nie odwzajemniające spojrzeń; widzę praczłowieka zdumionego zapachami i odgłosami, na które nikt nie zwraca uwagi, i zastanawiam się.
Zastanawiam się, co on pomyślałby sobie o nas?"
James Shreeve, Zagadka neandertalczyka. W poszukiwaniu rodowodu współczesnego człowieka, Prószyński i S-ka, 1998, s. 447-448
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz