Po kilku miesiącach umieszczania gołych cytatów, postanowiłam coś zmienić. Jednak będę dodawać parę słów od siebie, to, co zapamiętałam podczas czytania danej książki, coś na kształt recenzji. Mojej, subiektywnej, bynajmniej nie fachowej. Ot zwykłego "zjadacza papieru" :)
Zastój w prezentacji moich ulubionych książek mam ogromny - część z nich znajduje się w piwnicy.Wiem, że to godny ubolewania sposób przechowywania książek. Niestety, przy tej ilości, którą wspólnie posiadamy oraz metrażu, którym aktualnie dysponujemy, jest to jedyne wyjście. Część książek trafiła już do domu na wsi, który jest w remoncie i zapowiada się na to, że jeszcze długo będzie... Powoli będę starała się nadgonić...
To może dzisiaj Gerharta Hauptmanna sobie poczytamy :)
Sam pisarz postacią chyba raczej jest znaną, noblistą wszak został ( tu biogram pisarza w wiki). Z jego twórczością zetknęłam się z 10 lub 11 lat temu, czytając pożyczony zbiór opowiadań. Potem zapolowałam na siedmiotomową serię dzieł pisarza wydaną przez Wydawnictwo Europa. Lubię jego dramaty oraz powieści z wątkami biograficznymi, jak np. "Przygoda mojej młodości" czy właśnie "Księga namiętności". A dlaczego? A dlatego, że Gerhart Hauptmann urodził się i wychował na Dolnym Śląsku, tu też zmarł. To prawie jak ja... ;)
"Księga namiętności" to powieść mocno biograficzna - autor opisuje schyłek swojego małżeństwa i miłość do innej kobiety, która została potem jego drugą żoną. Oczywiście dane bohaterów oraz miejscowości są zmienione:) Akcja powieści rozgrywa się m.in. w Szklarskiej Porębie (czyli w powieściowym Grunthal) oraz Jagniątkowie (fikcyjna nazwa to Waldbach).
Poniżej opis domu w Grunhtal, czyli w Szklarskiej Porębie, gdzie pisarz rzeczywiście mieszkał wraz z bratem Carlem (obecnie znajduje się tam muzeum - info tu )
"...Wiejski dom w wysokiej zaspie śnieżnej, gdzie dokonuję tych zapisków, zajmuję ja, moja żona i dzieci, przy czym nie należy pomijać mojego brata Juliusza ze swą żoną, zamieszkujących wschodnie skrzydło. Wczoraj o zmierzchu przybyłem na dworzec leżący głębiej w dolinie. Przywitały mnie żona i dzieci, a wypoczęte czteroletnie żmudzkie konie, które kupiłem zaledwie sześć tygodni temu, poderwały sanie, a w nich nas, siedzących obok siebie i okutanych przyjemnie w futra, i z pobrzękiem dzwonków wspinały się w górę. Boże Narodzenie stało przed drzwiami. Dzieci śmiały się, wypytywały mnie o podarunki, przekomarzały się i głaskały mnie, gdy tymczasem żona w przekonaniu, że posiada mnie na nowo, syciła się bezpiecznym szczęściem..."
"...Gdyśmy weszli, powitał nas głośny zgiełk. Świst młotów znęcających się nad gwoździami, który potężniał w miarę, jak gwóźdź wchodził w drzewo, a najgłośniejszy stawał się z chwilą, gdy główka gwoździa zrównywała się z drzewem, a dalej spadanie desek, szelest hebla stolarskiego, wymyślania podmajstrzego murarskiego: wszystko to łączy się ze zjadliwym gwizdem i beczeniem rozpasanej burzy, która wszystkimi szczelinami wciąż wpycha się do wnęrza, goniąc kłęby płatków. Chodzimy po drabinach i rusztowaniach. W jednej sali, która pozostała wolna, gotowano na kominku klej. Wióry podsycały ogień. Rzadko coś wywoływało we mnie wrażenie tak lodowate, tak z grenlandzka pustynne i tak infernalne w jaskiniowym świetle wczesnego wieczoru. Budowa domu w tej okolicy zakrawała na pomysł szaleńca, a ja takim się sobie wydawałem..."
Obecnie w tym domu znajduje się kolejne muzeum związane z pisarzem (info tu ).
Gerhart Hauptmann, Księga namiętności, s.11, 248 - 249 [w:] Dzieła, tom 6, Wydawnictwo Europa, 1997
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz